Gdzie czytamy recenzje książek?
Dawno, dawno temu, gdy ludzie zaczęli chcieć się komunikować, powstało pismo. Początkowo były to proste piktogramy: ale jak dobrze wiecie, współcześnie, jak chcemy coś przeczytać, zwykle sięgamy po książki – i chociaż są one napisane w przeróżnych językach, teraz nie stanowi to aż takiego problemu: bo wiele z tych pozycji i tak ma swoje przekłady.
W obecnym świecie większym problem jest nie to, gdzie czytać i jak sobie książkę załatwić – tylko raczej odpowiedź na pytanie: „co tu teraz czytać?”.
Z pomocą przychodzą recenzje książek – których w samej polskiej strefie internetu, jest bardzo wiele.
Zróbmy szybki przegląd dotyczący tego, gdzie można szukać recenzji:
- Na stronach i blogach – niektóre mają swoją własną domenę, inne korzystają chociażby z tej z blogspotu lub wordpressu. Można powiedzieć, że to jest zwykle całkowicie „kogoś miejsce w sieci” – bo nawet szablon jest kreowany pod własny gust. W Polsce jest tego sporo – ale jest to raczej relikt sprzed kilku lub kilkunastu lat, bo są teraz dużo popularniejsze platformy – z których ludzie na co dzień chętniej korzystają.
- Facebook – zarówno fanpejdże, strony, jak i grupy dotyczące książek – prosty sposób na to, żeby o coś zapytać, czegoś się dowiedzieć – lub ewentualnie: żeby podejrzeć posty, które już ktoś zamieścił (czasem także z pytaniami, innym razem z polecajkami). Długie recenzja na Facebooku zwykle nie są jakoś bardzo popularne – ale przecież nie o to chodzi, skoro Ty tylko chcesz się dowiedzieć, czy warto coś przeczytać, prawda?
- Instagram – ładne zdjęcie, krótki opis, mnóstwo hasztagów – i recenzja. Zwykle tak to właśnie wygląda. Według mnie jest to jeden z najczęściej wybieranych sposobów do tego, żeby faktycznie zobaczyć, czy dana książka się nam podoba: szczególnie, że wystarczy mieć polubionych kilku bookstagramerów, aby w codziennych nowościach być na bieżąco ze wszystkimi aktualnymi trendami. Jedyny minus: zwykle recenzja podzielona jest na części, w komentarzach, a one nie są uszeregowane w odpowiedniej kolejności – złośliwość rzeczy martwych – przez co trzeba trochę się natrudzić, aby przeczytać całość opinii w jednym ciągu.
- Twitter – przez niektórych zapomniany, ale zaczyna on po raz kolejny ożywać – szczególnie pod tagiem #TwitteroweKsiążkary – gdzie ciągle się coś dzieje. Jeśli doceniacie krótkie i treściwe komunikaty: bez wątpienia to jest miejsce, w którym najlepiej się odnajdziecie – a które także podsunie Wam odpowiednio duży wybór nowości do przeczytania.
- Tiktok – oglądają i starsi, i młodsi – z czego jest to chyba jedna z najprężniej działających aplikacji, która w ogóle w prosty sposób, za pomocą kilkusekundowych filmików, jest w stanie skłonić – nawet nastolatka – do tego, żeby sięgnął po konkretny tytuł. Nie trzeba czytać, wystarczy oglądać – i to chyba jest największy plus według czytelników, którzy czas na czytanie wolą poświęcić poprzez sięgnięcie do konkretnego tytułu, który został im zaproponowany.
- Portale książkowe czy księgarnie internetowe – na których ludzie zamieszczają kilka zdań swojej opinii wraz z notą. Do tego ma się szybki i bezproblemowy dostęp, a jak twierdzi X: „budowanie książkowej społeczności, w dobie, gdy jest tak mało czytających osób, daje dodatkową motywację do tego, żeby sięgać po przynajmniej jedną książkę w roku”. W pełni się z tym zgadzamy.
- Recenzje w mediach – tyle, że zwykle nie są to recenzje najnowszej książki autorek romansów mafijnych – tylko raczej kogoś, kto otrzymał już Literacką Nagrodę Nobla. Jeśli jednak wolicie bardziej poważne i klasyczne tematy, a nudzą Was książki, o których łatwo można zapomnieć po przeczytaniu: bez wątpienia recenzje w mediach są czymś dla Was!
Mówiąc w skrócie: nie jest ważne to, gdzie szukasz polecajki, która pozwoli Ci zadecydować, po jaką książkę sięgnąć – ważne, abyś po jakąś książkę sięgnął. Czy to będzie powieść Olgi Tokarczuk czy Agaty Polte – przynajmniej znajdziesz się w gronie osób czytających – a to niebawem będzie dosyć elitarne, bo małe, grono…