- Strona główna
- »
- Książki
- »
- Literatura piękna
- »
- Literatura piękna pozostałe
- »
- Kocie oko
- Nr katalogowy:
- MR07888507
- Okładka:
- Miękka
- Data Premiery:
- 2018-04-04
- Liczba stron:
- 448
- ISBN:
- 978-83-80322-27-1
- EAN:
- 9788380322271
Opis
Brutalna, dobitna, rozdzierająca serce. „The New York Times Book Review”
Genialna, wielowymiarowa powieść. „Boston Sunday Globe”
Kontrowersyjna malarka Elaine Risley po latach nieobecności przyjeżdża do Toronto, gdzie jest przygotowywana wystawa jej prac. Znajome domy, ulice i pejzaże utrwalone na jej obrazach, wywołują fale wspomnień o dzieciństwie, które nie było jak z obrazka. Wędrówka po kraju z ojcem-naukowcem, zakazany romans z nauczycielem malarstw i życiowym mentorem, ale przede wszystkim dziewczęca przyjaźń, która zamieniła się w okrutną obsesję. Przeszłość osacza Elaine ciasną pętlą strachu. Tak jak kiedyś. Niepokojąca, głęboka i wnikliwa opowieść o krzywdzie i szukaniu tożsamości – córki, kochanki, artystki i kobiety.
"Na chodniku leży ciało. Ludzie je omijają, patrzą pod nogi, patrzą w bok, idą dalej. Kiedy się do mnie zbliżają, na ich twarzach dostrzegam tę minę, która mówi: nie moja sprawa. Podchodzę do ciała – to kobieta. Leży na wznak, spogląda prosto na mnie. – Proszę pani – odzywa się. – Proszę pani, proszę pani. Pani – słowo o tysiącu znaczeń. Jaśnie pani, Czarna Pani, to prawdziwa wielka pani, koronki starszej pani, słuchaj, moja pani, no i gdzie się pani pcha, dla pań, przekreślone szminką i zastąpione słowem „kobieta”. Wciąż jednak jest ostatnie słowo prośby. Jeżeli czegoś rozpaczliwie się potrzebuje, nie mówi się „kobieto, kobieto”, mówi się „proszę pani, proszę pani”. Tak jak ona teraz. […] – Proszę pani – powtarza, może zresztą powiedziała coś innego, okropnie bełkocze. Niemniej już mnie ma."
Produkt dostępny
Wysyłamy w 48h
Opinie klientów na temat produktu
"Nienawiść jest czysta, szorstka, jednotorowa, niezmienna. Co innego miłość."
Wybornie uchwycona kwintesencja życia, towarzyszących mu rozterek i wahań, kompozycji dobrych i złych decyzji, przecierania szlaku w poszukiwaniu tożsamości. Z jednej strony odrywanie się od tego, co nas ukształtowało w dzieciństwie, nadało charakteru w okresie dojrzewania, napędzało we wczesnej dorosłości, a z drugiej wzmożone pragnienie powrotu do tego, co było naszym świadectwem, bezpowrotnie minęło, do zapisanego we wspomnieniach jestestwa. Wyśmienity przekrój życia ze świadomością różnorodnego kolorytu, słodkich i gorzkich smaków, cichych i głośnych dźwięków. Melodia, obraz i barwa doczesności, artystyczny aspekt codzienności, forma samorealizacji, bagaż przeróżnych relacji, gdzie jedno słowo czy gest, pozostawiają po sobie skazę lub zaletę, zapamiętane zostają na zawsze.
Z uwagą podążamy za wspomnieniami kluczowej postaci, na chwilę tylko odrywając się, aby zerknąć do współczesności. Historia jednej osoby, a jak wiele w niej zazębiających się warstw, szans, nadziei i wizji, ról do odegrania, klisz do opowiedzenia. Mocno, niepokojąco, dosadnie, lecz za chwilę subtelnie, miękko i z wyczuciem. Elaine Risley, znana i ceniona malarka, której prace i postawa budzą kontrowersje, przyjeżdża do rodzinnego Toronto, kulturalnej stolicy Kanady. W galerii przygotowywana jest retrospektywa jej dzieł. Kobieta na każdym kroku napotyka ślady przeszłości, otwiera furtkę do ogrodu dawnych szczęśliwych chwil, ale też przyjmuje dręczące i bolesne odbicia odległych czasów.
bookendorfina
Retrospekcja
Elaine Risley jest malarką. W związku z wystawą swoich obrazów pojawia się w Toronto – mieście, w którym dorastała. Ewidentnie nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji, a wyjazd służbowy zamienia się w sentymentalną podróż, podczas której kobieta wspomina swoje niegdysiejsze życie w największym kanadyjskim mieście, poświęcając znakomitą większość uwagi swojemu dzieciństwu. Z jej wspomnień dowiadujemy się, jak życie wiecznie podróżującej z rodzicami dziewczynki, mającej za kompana do zabaw jedynie starszego brata, zmienia się, gdy wreszcie wszyscy na stałe osiedlają się w Toronto. To wtedy siedmio- czy może ośmioletnia Elaine wkracza w świat sukienek, dziewczęcych zabaw i przyjaźni. Wszystko za sprawą swoich nowych przyjaciółek – Grace, Carol i Cordelii. Ciesząca się dotychczas sporą wolnością dziewczynka uczy się zasad panujących w grupie, stając się ofiarą bezwzględnego okrucieństwa, szczególnie ze strony Cordelii. „Małe dziewczynki są małe i milutkie tylko dla dorosłych. Dla siebie takie nie są. Są takie jak w rzeczywistości”. Te słowa nabierają większego znaczenia, niż może nam się wydawać.
Czytając tę książkę, odkryłam w sobie pokłady pogardy i agresji, o jakich nie miałam pojęcia. Nigdy nie pomyślałabym, że mogę czuć tak ogromną nienawiść do dziecka niewiele starszego od mojego syna. Za każdym razem, gdy Cordelia pojawiała się „na scenie”, miałam ochotę przełożyć ją przez kolano. Naprawdę. W pewnym momencie odkryłam, że całkowicie weszłam w rolę Elaine i przejęłam jej emocje – wszechogarniający strach, a zarazem niczym niewytłumaczalną chęć przypodobania się oprawczyni. Ja, ponad trzydziestoletnia baba, naprawdę odczuwałam strach przed dzieckiem!
Potem przyszedł czas na bunt. Długo stawałam w opozycji do wizji świata Atwood. Świata, w którym jedni zadają ból drugim od najmłodszych lat, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo wpłynie to na ich dorosłe życie. Świata, w którym chęć przynależności i „bycia w kręgu” jest silniejsza niż rozsądek i duma. Bo co może o tym wiedzieć ośmio-, dziesięcio-, a nawet dwunastoletnia dziewczynka? „Musisz bardziej się starać” mówi Cordelia. Te same słowa padają z ust nauczycielki. Bije po oczach fakt, że to kobiety robią sobie nawzajem takie straszne rzeczy. Elaine lepiej czuje się przy lekko przemądrzałym starszym bracie niż przy swoich rówieśniczkach, bo pod ich wpływem znika pewność siebie, narasta strach i brak samoakceptacji. A jak można wyrosnąć na dobrego człowieka, kiedy wszyscy wokół mówią, że jesteś zła?
Atwood mocno zagrała na moich emocjach. Treścią, w której nie zawarła właściwie żadnej sensacji, wywołała we mnie tyle napięcia, wściekłości i współczucia, że do dzisiaj zastanawiam się, jakim cudem było to możliwe. Tutaj nie ma nagłych zwrotów akcji (może poza śmiercią Stephena), suspensów, historii na miarę powieści sensacyjnej. Ten język jest stonowany, może nawet nieco neurotyczny, codzienność wygląda zwyczajnie, tempo jest nieśpieszne. A jednak uderza. Mocno i prosto w twarz.
Jaka może stać się kobieta po wielu latach prób zdobycia akceptacji? Przychodzą mi do głowy dwie opcje – może żyć z brzemieniem ciągłego udowadniania wszystkim, że jest czegoś warta albo zbuntować się przeciwko temu wszystkiemu i stać się całkowitą outsiderką. Którą wersję wybierze dorosła Elaine? Przekonacie się, gdy sięgniecie po Kocie oko. Czy warto? Jeśli wciąż szukacie odpowiedzi na to pytanie – proszę, przeczytajcie tę recenzję jeszcze raz.