Na początku nie byłam przekonana do tej książki. Chociaż wydawała się ciekawa, a poprzednie powieści Silvery bardzo mi się podobały, nadal trochę nieufnie podchodziłam do całej tej sprawy z przewidywaniem czyjejś śmierci. Ale naprawdę się cieszę, że jednak dałam szansę temu tytułowi, bo gdybym tego nie zrobiła, ominęłoby mnie coś wspaniałego. Po przeczytaniu Naszego ostatniego dnia właśnie to przychodzi mi jako pierwsze do głowy. To oraz ciche wow, któremu towarzyszą piekące łzy.
Ale od początku… Co byście zrobili, gdyby zadzwoniono do was z informacją, że zostały wam zaledwie 24 godziny życia? Chociaż nikt nie wie, jak naprawdę działa Śmierciowiednia, jedno jest pewne: nigdy się nie myli. Dlatego po telefonie Mateo i Rufus wiedzą już na pewno, co ich czeka, i właśnie przez to na siebie trafiają. Chociaż z pozoru bardzo się różnią, tak naprawdę pasują do siebie bardziej niż można przypuszczać. A skoro to ich Dzień Ostateczny, postanawiają przeżyć go dobrze. Tak, by naprawdę poczuć, że żyli.
Chociaż tematyka śmierci, zwłaszcza przedwczesnej, jest naprawdę ciężka, mogę szczerze napisać, że Adamowi Silverze udało się ją udźwignąć. Podczas przewracania stron nie tylko można było zobaczyć wypływające smutek, żal i poczucie straty, bo autorowi naprawdę świetnie udało się przedstawić historię dwójki głównych bohaterów, ale również można było je poczuć. Emocje po prostu wylatują z tej książki, wywołują uścisk serca, przeszywają je na wskroś, bo już po tytule można się domyślić, jak ta książka się zakończy (a angielski tytuł, który kocham z całego serca, jest jeszcze bardziej wymowny). A mimo to, mimo tego, że nad bohaterami wisi groźba śmierci, Silverze udaje się to zrównoważyć cieplejszymi, przepełnionymi nadzieją czy miłością fragmentami. I nic nie zdaje się wplecione na szybko, na już, bo cała książka jest płynną opowieścią, która zostaje zamknięta w najbardziej poruszający z możliwych sposobów.
Bohaterowie, których przedstawił nam Silvera, to przede wszystkim dwójka chłopaków, którzy z początku nawet się nie znają. Mateo, outsider, który wiecznie bał się spróbować zrobienia czegokolwiek w obawie przed krytyką ze strony innych, oraz Rufus, który znalazł rodzinę w domu dziecka, tylko po to, by później ją opuścić. Chociaż właściwie nie mają ze sobą nic wspólnego, w końcu poznają się dzięki aplikacji dla osób, które zostały poinformowane o rychłej śmierci, i w ten sposób los łączy ich ze sobą w dziwny, ale i piękny sposób. Mogą razem przeżyć ostatni dzień, jaki im został, poznać nie tylko nowe osoby, ale nowe miejsca, w szybkim tempie spróbować nadrobić jak najwięcej życia, dopóki jeszcze mogą. A kto wie, może znaleźć też coś, czego obaj szukali, ale jak widać niewystarczająco daleko…
Historia opowiadana jest z perspektywy obu bohaterów, ale autor wplótł między nie jeszcze kilka pobocznych wątków. Były ciekawym uzupełnieniem, przede wszystkim pozwalały nieco lepiej poznać świat kreowany przez pisarza, świat, w którym ludzie mogą poznać datę swojej śmierci. Ten zabieg był naprawdę dobry i pozwolił spojrzeć na wiele spraw z różnych punktów widzenia, dzięki czemu malowany przez Silverę obraz mógł zostać uzupełniony. Słyszałam też, że pisarz na początku zamierzał poprowadzić tę historię zupełnie inaczej, nie zamierzał dodawać tylu narracji różnych osób, ale cieszę się, że jednak to zrobił. Poza tym wspominał też kilkukrotnie (na swoim instagramie, który swoją drogą także polecam obserwować, bo autor jest naprawdę przezabawną, mającą ogromny dystans do siebie, pełną ciepła i umiejętnie używającą sarkazmu osobą), że chętnie wróciłby do stworzonego przez siebie świata z nową historią, także mam nadzieję, że rzeczywiście kiedyś to zrobi!
Adam Silvera jak zwykle mnie nie zawiódł. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego umiejętności, bo po raz kolejny stworzył piękną, poruszającą serce i chwytającą za gardło historię, o której nie zapomnę przez długi czas. W Naszym ostatnim dniu pokazał też nie tylko, że nie należy marnować tego czasu, który mamy, ale przede wszystkim powinno się naprawdę przeżyć swoje życie – bez obawiania się, jak inni zareagują na to, co powiesz, jak wyglądasz, kogo kochasz, skąd pochodzisz. Z całego serca polecam ten tytuł, musicie go przeczytać. A ja mogę dodać jeszcze tylko tyle, że każdą kolejną powieść autora biorę w ciemno, bo to już następne spotkanie z nim, z którego bardzo wiele wyniosłam.