Jestem na takim etapie czytelniczego życia, że czuję potrzebę przypominania sobie książek, które czytałem w dzieciństwie. Spowodowane jest to chęcią sprawdzenia, jak na takie lektury spojrzę, jako osoba dorosła. Właśnie dlatego sięgnąłem po „Łyska z pokładu Idy” Gustawa Morcinka.
Gustaw Morcinek, właściwie Augustyn Morcinek urodził się 25 sierpnia 1981 w Karwinie na Śląsku Cieszyńskim. Polski pisarz związany ze Śląskiem, nauczyciel, działacz publicystyczny i poseł na Sejm PRL I kadencji (1952–1956), członek Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu w 1958 roku. Pochodził z bardzo biednej rodziny. Już jako roczne dziecko, na skutek śmierci ojca, stał się półsierotą. W wieku 16 lat rozpoczął pracę w kopalni. Dzięki zbiórce pieniędzy przez kolegów z pracy Morcinek mógł ukończyć Polskie Seminarium Nauczycielskie w Białej. W czasie I wojny światowej został powołany do służby wojskowej w austro-węgierskim garnizonie w Cieszynie. Od 1919 do 1935 pracował jako nauczyciel w Skoczowie. W okresie międzywojennym stał się jednym z najbardziej znaczących śląskich pisarzy tworzących po polsku. W czasie II wojny światowej trafił do obozów w Skrochowitz, Sachsenhausen i Dachau. Kilka razy proponowano mu podpisanie volkslisty. Za każdym razem odmawiał. Po wojnie ponownie wrócił do pisania, jednak nie osiągnął takiego poziomu uznania literackiego jak w latach 20. i 30. XX wieku. Odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1959). Zmarł na białaczkę 20 grudnia 1963 w Krakowie.
Łysek trafia do pracy przy kolejce przewożącej węgiel chodnikiem nazywanym przez górników pokładem Idy. Jego towarzyszem pracy, a z czasem również i „rozmów”, zostaje niejaki Kubok. Górnik dostrzega w Łysku niezwykle pracowitego, bystrego i doskonale rozumiejącego jego gadaninę kompana. Koń staje się ulubieńcem wszystkich pracowników pokładu Idy, którzy chętnie rozpieszczają go rozmaitymi smakołykami z wdzięczności za nieocenioną pomoc i ciężką pracę.
„Łysek z pokładu Idy” to króciutka nowelka, której przeczytanie zajęło mi kilkanaście minut. Napisana jest ona bardzo prostym językiem, chociaż niektórych czytelników może odstraszyć początkowy fragment zawierający dialogi napisane śląską gwarą. Opowiada ona historię bardzo inteligentnego konia Łyska, który zostaje zmuszony do pracy w jednej ze śląskich kopalni. Początkowo nieufny i przerażony, z czasem staje się niezastąpionym członkiem górniczej załogi i swego rodzaju maskotką.
Książka z jednej strony porusza problem wykorzystywania zwierząt dla potrzeb człowieka, nawet kosztem doprowadzenia do ich kalectwa. Niewyjeżdzający na powierzchnię i praktycznie żyjący cały czas w ciemnościach Łysek, zaczyna z każdym dniem co raz mocniej ślepnąć. Przepisy i oszczędność pieniędzy stawiane są ponad zdrowie i życie konia. Z drugiej strony nowela pokazuje jak wielka może być przyjaźń pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Kubok i Łysek dzięki wspólnej pracy stają się praktycznie nierozłączni. Górnik co raz bardziej przywiązuje się do swojego towarzysza i co raz mocniej przejmuje się jego losem. Koń z kolei zaczyna traktować jego, jako swojego jedynego opiekuna. Ta wyjątkowa relacja między nimi doprowadza do wydarzenia, które w końcu odmieni los zwierzęcia.
„Łysek z pokładu Idy” to książka, którą warto sobie odświeżyć. Pomimo tego, że nie jest to jakaś wybitna literatura, to czytając ją można się wzruszyć, a także zastanowić, w jaki sposób my sami traktujemy swoje czworonogi. Polecam.
Opinia pochodzi z mojego bloga: www.oczytany.eu