- Strona główna
- »
- Książki
- »
- Obyczajowe
- »
- KSIĘŻNICZKA I TAJNY AGENT WYD. 2
KSIĘŻNICZKA I TAJNY AGENT WYD. 2
Wydawnictwo: HarperCollins
Kategoria: Obyczajowe
Informacja o produkcie
- Nr katalogowy:
- MR08238358
- Okładka:
- Miękka
- Liczba stron:
- ISBN:
- 978-83-276-4507-4
Opis
Księżniczka Gabriella de Cordina zostaje porwana pomimo stałej ochrony. Cudem ucieka porywaczom, ale pod wpływem dramatycznych wydarzeń traci pamięć. Nie wiadomo, kto i dlaczego ją uprowadził. Nadal jednak zagraża jej niebezpieczeństwo, dlatego rodzina angażuje wysokiej klasy specjalistę. Nonszalancki Amerykanin Reeve MacGee to były tajny agent. Doskonale radzi sobie ze wszystkim, ale staje się bezbronny wobec uczucia do zachwycającej i wrażliwej kobiety, którą ochrania.
Opinie klientów na temat produktu
„Możliwość wyboru to sens wolności”, czyli romansowe wydanie Nory Roberts.
Księżniczka Gabriella de Cordina zostaje porwana pomimo stałej ochrony. Cudem ucieka porywaczom, ale pod wpływem dramatycznych wydarzeń traci pamięć. Nie wiadomo, kto i dlaczego ją uprowadził. Nadal jednak zagraża jej niebezpieczeństwo, dlatego rodzina angażuje wysokiej klasy specjalistę. Nonszalancki Amerykanin Reeve MacGee to były tajny agent. Doskonale radzi sobie ze wszystkim, ale staje się bezbronny wobec uczucia do zachwycającej i wrażliwej kobiety, którą ochrania.
Księżniczka i tajny agent to historia jakich wiele. Nie ma tutaj nic oryginalnego. Przypomina mi trochę opowiadania z Wattpada. Oczywiście, nie obrażam tutaj autorów z Wattpada, bo wiem, że można tam znaleźć prawdziwe perełki i sensowne opowiadania. Sama wiele takich historii przeczytałam w tej aplikacji i uważam, że jest to dobry sposób, aby próbować swoich sił w pisaniu.
Mam dość dużą styczność z opowiadaniami, fanfikami pisanymi przez Was. Przez cztery lata istnienia Katalogu Euforia przewinęło się tam tysiące opowiadań i autorów. Jednak Księżniczka i tajny agent to taka do bólu przewidywalna opowieść, że na myśl przychodzą mi te wszystkie kiepskie opowiadana ze wspomnianego przeze mnie wcześniej Wattpada.
Na początku nie skojarzyłam nazwiska autorki. Teraz gdy piszę tę recenzję, wiem już, że nie raz się z nią spotkałam. J. D. Robb to pseudonim Nory Roberts, z którą spotkałam się podczas serii kryminałów, które bardzo mi się spodobały. Jakie było moje zdziwienie, że ta sama autorka napisała Księżniczkę i tajnego agenta. Nie spodziewałam się tego.
Jeśli lubicie romanse, to na pewno będziecie się dobrze bawić podczas lektury. Osoby, które oczekują trochę więcej niż historii rodem z bajki, mogą się troszeczkę rozczarować. Książkę czyta się błyskawicznie, a duża czcionka ułatwia czytanie. Jest to lekka i przyjemna opowieść o miłości znanej z baśni i komedii romantycznych. Idealna na jesienny wieczór i niewymagająca większego zaangażowania.
NORMA ROBERTS • „KSIĘŻNICZKA I TAJNY AGENT”
O Norze Roberts słyszałam sporo. To pisarka, która ma na swoim koncie masę książek — dosłownie, nie przesadzam. Oczywiście, zajmuje się głównie romansami, bardzo poczytnymi. Tworzy od prawie czterdziestu lat! Aczkolwiek, przyznaję, nigdy nie sięgnęłam po żadną jej powieść. Jakoś brakowało okazji, w bibliotece raczej przechodziłam obojętnie obok jej nazwiska. Ale życie lubi płatać niespodzianki, więc udało mi się natrafić na „nową” publikację autorstwa Roberts. Wyraz zamieściłam w cudzysłowie, ponieważ mamy do czynienia ze wznowieniem książki noszącej niegdyś tytuł „Czas niepamięci”. Teraz jest to „Księżniczka i tajny agent”, z nową szatą graficzną. Przyznam, ta współczesna bardziej mi się podoba i lepiej zachęca do czytania. Tak też zasiadłam, wzięłam egzemplarz w dłoń, bardzo szybko skończyłam lekturę. Jakie emocje po sobie zostawiła? Dość sporo przemyśleń. Miałam pewne kłopoty z napisaniem odpowiedniej recenzji, o czym wspomnę.
Styl pisania Nory należy do tych prostych w odbiorze. Dość kwiecisty, ale bez przesady. Uznaję to za spory plus, gdyż wiele autorów romansów lubi popadać w skrajności, przypominające stylistycznie brazylijskie telenowele. Całość nawet wciąga, byłam ciekawa dalszego przebiegu wydarzeń, dlatego książkę skończyłam w ciągu dwóch wieczorów. Myślę, że niektórzy uporają się z nią w jeden. Taki przyjemny przerywnik od trudniejszych powieści, a większość z nas ma takie chwile, gdy potrzebuje zajęcia myśli czymś niezobowiązującym. To chyba rola książek Nory Roberts — odprężanie. W tym autorka sprawdza się znakomicie, choć rozumiem, że wiele osób może podchodzić do tematu sceptycznie.
Sama fabuła należy do tych raczej przewidywalnych. Bardziej kwestia wyboru autorki, w którą stronę pójdzie z akcją, jednak chodzi o bardziej utarte schematy, znane z praktycznie każdego romansu. Oczywiście, od razu możemy się domyślić, że między głównymi bohaterami wybuchnie namiętność. Miłość popychana do przodu przez różne tragiczne wydarzenia, choć pokonująca przeciwności losu. Ot, całość przypomina bajkę, jakby o Kopciuszku. Jest w tym coś infantylnego, ale w dobrym tonie. Niechaj rzuci kamieniem ten, który nigdy nie chciał na moment wrócić do takiego świata! Ja lubię.
Kwestia porwania, cała tajemnica z tym związana majaczy gdzieś na drugim planie. A szkoda, bo książka bardzo by zyskała, gdyby skupiono uwagę przede wszystkim na tego typu wątku. Miał potencjał. Kreacja głównej bohaterki całkiem mi się podoba. Księżniczka, która nie ma pojęcia, kim jest. Nora Roberts dość ciekawie przedstawiła jej rozedrganie, próbę odnalezienia się w obcym świecie. Pomaga jej w tym Reeve, były policjant i agent rządowy, początkowo sprawiający wrażenie niedostępnego, jednak Brie odkrywa w nim to, co najlepsze. Fakt, dość typowo to wszystko brzmi, ale jakoś zapałałam sympatią do tej pary. Powieść świeża, choć napisana ponad trzydzieści lat temu!
„Księżniczka i tajny agent” to naprawdę lekka powieść, która potrafi umilić jesienne wieczory. Warto po nią sięgnąć, gdy nachodzi nas ochota na lekturę łatwą oraz przyjemną w odbiorze. Czy sięgnę po następne części serii? Myślę, że tak, jeśli właśnie dopadnie mnie nuda. Nie będę kłamać, jestem trochę ciekawa dalszych losów bohaterów.
Księżniczka i tajny agent
Patrząc na okładkę oraz tytuł książki „Księżniczka i tajny agent" stwierdziłam, że to będzie zwykły, lekki romans do którego zbytnio się nie przywiążę i szybko o nim zapomnę. I z tym założeniem trochę się pomyliłam. Dostałam bardziej powieść obyczajową z wątkiem romantycznym, gdyż autorka skupiła się na życiu księżniczki, jej nowej codzienności i próbie odzyskania pamięci, a dopiero gdzieś w tle mamy romans między głównymi bohaterami. Była to bez wątpienia lekka książka, ale wątpię bym o niej szybko zapomniała, gdyż jestem pod ogromnym wrażeniem stylu pani Roberts. Nie spodziewałam się, że historia nadająca się na harleqiun, jak mi się na początku wydawało, może być tak dobrze napisana.
Książka „Księżniczka i tajny agent" niewątpliwie przypadła mi do gustu. Historia i pióro autorki sprawiły, że mam ochotę sięgnąć po kolejną książkę pani Nory. Mam nadzieję, że jako następna wpadnie mi w łapki „Książę i artystka", gdyż przywiązałam się do księstwa Cordiny i z chęcią poznałabym dalsze losy brata księżniczki Gabrielli.
Nora Roberts
Jest to niewielkich rozmiarów książka, którą błędnie zaliczyłam do powieści lekko sensacyjnych, może takich z wątkiem kryminalnym, a jednak okazała się być po prostu, albo aż romansem. Gabriella pochodzi z królewskiego domu, z rodu Cordiny. Jednak na skutek nieszczęśliwych wydarzeń, w czasie których uciekała przed porywaczami, straciła pamięć. Budzi się kolejnego dnia, w dziwnym świecie, w którym okazuje się, że jest częścią rodziny królewskiej, a jednocześnie zdaje sobie sprawę, że nikogo nie rozpoznaje. Brie, bo tak zdrobniale nazywana jest główna bohaterka, czuje się bezpiecznie dlatego jej ojciec Amrand mianuje byłego policjanta Reeve McGee na jej prywatnego ochroniarza. I na tym właśnie wątek porwania się urywa, a rozpoczyna przewidywalny romans. Kobieta z determinacją podejmuje próby przywrócenia własnej pamięci a dzięki wsparciu, jakim obdarza ją Reeve zaczyna zauważać więcej faktów i rzeczy, które ich łączą. Jak dla mnie to po prostu zwykła, słodka historia miłosna, która wprowadza nas w lekko bajkowy, królewski klimat. Uczucie, które rozkwita pomiędzy bohaterami nie jest nachalne (to jest spory plus), a wręcz przeciwnie, toczy się własną, wytyczoną drogą. Po intrygującym i dynamicznym początku i wstępie, który jest takim mocnym uderzeniem w czytelnika miałam całkowicie inne oczekiwania co do rozwoju tej historii. I to może dlatego w ogólnym rozrachunku, po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, tak słabo oceniam tę powieść. Zbyt serialowe i filmowe podejście do tematu, mało rozwinięta fabuła, opuszczanie kluczowym wątków i zastępowanie ich mniej ważnymi wydarzeniami, a także ciągły niedosyt emocji, których zwykle najbardziej oczekuję od książek, to wszystko spowodowało, że niestety ale nie polubię się z tą serią. Myślę, że znajdą się wśród Was osoby, którym styl autorki przypadnie do gustu, dla mnie jednak akcja jest zbyt płaska, przewidywalna i monotonna, a momentami całkowicie nieprawdopodobna - co byłoby plusem, gdyby cała opowieść utrzymana była w takim klimacie. Kolejne małe rozczarowanie, ale nie poddaję się i czytam kolejne pozycje, które może mnie jeszcze czymś zaskoczą!
Po raz kolejny umocniłam się w zdaniu, że książki Nory Roberts znacznie lepiej się ogląda niż czyta, to moje kolejne spotkanie z jej twórczością i podtrzymuję tę opinię. A może to ja jestem już uprzedzona? Sprawdźcie sami!
Księżniczka i tajny agent
Dziś, mając już ponad dwadzieścia wiem, że życie osób z rodziny królewskiej nie jest takie piękne, nie jest usłane różami a codzienne ważne obowiązki potrafią przytłoczyć niejedną silną osobę. Do dziś bardzo lubię czytać powieści z motywem książęcym, dlatego moje zainteresowanie zostało skierowane na najnowszą powieść Nory Roberts, „Księżniczka i tajny agent”.
Norę Roberts znają chyba wszyscy, nawet ci, którzy nie czytają jej powieści wiedzą, że jest to kobieta niezwykle płodna literacko i wydała już sporą liczbę książek, głównie o tematyce romantycznej. Choć nie zawsze, bo o ile pamiętam, ma na swoim koncie niedawno wydane powieści o postapokaliptycznym świecie. Nieograniczanie się do innych gatunków literackich zachęciło mnie do sięgnięcia po „Księżniczkę i tajnego agenta”. Jak wypadło to spotkanie?
Przede wszystkim musicie wiedzieć, że główna bohaterka, księżniczka Gabriella de Cordina zostaje porwana. Jakimś cudem ucieka porywaczom i zostaje odnaleziona przez przypadkowe osoby. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że księżniczka nic nie pamięta, nawet własnego imienia. To dodatkowa komplikacja, bo gdyby pamiętała, kto ją porwał to nie zagrażałoby jej już niebezpieczeństwo. Jej ojciec nie mając za bardzo wyboru zatrudnia wysokiej klasy specjalistę od tego rodzaju zadań specjalnych, takiego mężczyznę w typie Jamesa Bonda, Amerykanina Reeve’a MacGee.
Pewnie nie powinnam się za bardzo czepiać jak zostały wykreowane poszczególne postacie, ale musicie wiedzieć, że zostały one przedstawione w typowy sposób. Gabriella… pomimo utraty pamięci jest oszałamiająco piękna, bystra, nieustępliwa i niezgadzająca się na wszystko, a wszyscy mężczyźni wokół wprost nie mogą wyjść z podziwu, jaka jest wspaniała. Reeve jest typem Bonda, jak już wspomniałam, czyli skutecznym człowiekiem o bystrym spojrzeniu, dostrzegający najdrobniejsze szczegóły lepiej niż Sherlock Holmes. Cała reszta… właściwie jest tłem dla dwójki głównych bohaterów i wiecie co? Nikt się nie wybijał. Wszyscy są spłyceni, pozbawieni jakichkolwiek mocniejszych cech charakteru. Bohaterowie pisani na kolanie i na jedno kopyto. Główni bohaterowie, choć z początku mają prawdziwy pazur i prawie skaczą sobie do gardeł to z upływem czasu i w miarę rosnącego uczucia tracą tę indywidualność i zadziorność, stają się takimi ciepłymi kluchami w różowych słodkich kombinezonikach.
Najgorsze w tej powieści jest to, że obok korekty tekst prawdopodobnie nie stał, bo jest tyle rażących błędów, już nie tyle ortograficznych, co stylistycznych. Nie jest przyjemne czytanie jednego wątku, po czym następuje linijka przerwy i temat zostaje podjęty nagle w dalszym ciągu. O ile wiem i zauważyłam w innych książkach to, kiedy jest jakaś przerwa między tekstem to coś się zmienia (miejsce akcji, bohaterowie). Co jeszcze raziło… rozpoczynanie dialogu od myślnika, tekst sobie płynie i nagle pada zdanie, które należy raczej do opisu aniżeli wypowiadanych słów, że bohater coś wziął, złapał, spojrzał czy cokolwiek innego. Nie można oddzielić myślnikiem? Albo wybitne i dosyć często, co zauważyłam to nie stawianie na końcu kropki. Ja wiem, że w tym miejscu za bardzo się pewnie czepiam i dowalam, bo przecież każdemu się mogło zdarzyć pominąć jakąś kropkę, ale skoro jest to już książka wydana przez bądź co bądź znane wydawnictwo to trochę wstyd wypuszczać powieść z tyloma błędami, jakby nie było nikogo chętnego do poprawienia tego tekstu.
Żeby była pewna jasność – nie spodziewałam się cudów po tej powieści. Nora Roberts napisała tyle historii rodem z Harlequina, że niemożliwym jest, by schemat czymkolwiek się różnił. Tak niestety okazało się i w tym przypadku. Cała historia jest do przewidzenia, zakończenie też jest w dosyć prosty sposób do przewidzenia i wcale nie są potrzebne magiczne kule czy karty tarota. Jedyne lekkie zaskoczenie odczułam, kiedy w końcu padła informacja, kto stał za porwaniem Gabrielli, zdziwiłam się, bo typowałam kogoś innego.
Podsumowując, to „Księżniczka i tajny agent” jest powieścią dosyć specyficzną na swój sposób, ma trochę inny język jak współcześnie i ma to swoje uzasadnienie – powstała mniej więcej trzydzieści (!) lat temu, więc i język i składnia jest inna jak współcześnie. Po tę powieść z pewnością sięgną miłośnicy romansów, Harlequinów no i samej pani Roberts. Mnie osobiście, pomimo sporych nadziei i szybkiego czasu przeczytania nie do końca się podobała. Była zbyt naiwna, nierealna… nieco powierzchowna. Komu ma się spodobać to się spodoba i to jest najważniejsze.